Dzisiaj żadne zjedzone kalorie się nie liczą, bo świętujemy tłusty czwartek! Geneza tego święta sięga jeszcze czasów pogaństwa – wtedy świętowano odejście zimy i nadejście wiosny. Pączki, nadziewane słoniną, były wtedy zagryzką, natomiast pierwsze skrzypce grały mięso i wino.
Ciekawostką jest jednak to, jak tłusty czwartek obchodzono w naszym województwie. Małopolska miała tzw. combrowy czwartek. Nazwa wzięła się od złego burmistrza Krakowa, który żył w XVII wieku i nazywał się Comber. W szczególności był surowy dla kobiet, które prowadziły swoje kramy. To właśnie jego śmierć w lutowy czwartek uczciły krakowianki, urządzając huczną zabawę i tańce.
Słodkie nadzienie pączków, które wcześniej jedzono np. z mięsem, pojawiło się w Polsce w XVI wieku, z tą różnicą, że miały w środku orzeszek lub migdał, który zwiastować miał dostatek i powodzenie.
W XXI wieku tłusty czwartek rozpoczyna ostatni tydzień karnawału. Wtedy dozwolone jest objadanie się. Najpopularniejszymi w tym dniu potrawami są pączki i faworki.
A jak zrobić pysznego pączka? Wystarczy połączyć mąkę pszenną, jajka i masło i usmażyć ciasto w głębokim tłuszczu. Cukiernie prześcigają się w rozmaitych nadzieniach, ale najpopularniejszym jest marmolada.
Pyszne przysmaki mają jednak swoją cenę – są bardzo kaloryczne. I choć w tłusty czwartek szczęśliwi kalorii nie liczą, tak my podpowiadamy, że 40 minut biegu spokojnie pozwoli na spalenie jednego, okrągłego i pysznego pączka.
(mt)