Dożyliśmy czasów, gdy opinia o samym Internecie jako narzędziu i sposobie spędzania czasu znacząco się pogorszyła. Wielokrotnie możemy przeczytać o tym, jak źle wpływają na nas social media i portale internetowe goniące za sensacją. O tym jak nakręcamy się przeciw temu i tamtemu i toczymy ze sobą kolejne bezsensowne wojny, które jedynie dodają nam lat. Jednak Internet zaczynał w świadomości społecznej jako komunikator i nośnik wiedzy. Łatwy sposób na uproszczenie sobie życia i zbierania informacji. Dzięki wielu stronom i wyszukiwarkom, jesteśmy w stanie w kilka chwil poszerzyć swój stan wiedzy. Niekoniecznie musi to być wpisywanie jakichś objawów i następnie czytanie jak straszna choroba nam grozi, ale możemy też spróbować podejść do sprawy bardziej racjonalnie.
Zdrowe batony z sieci – dlaczego nie?
W Internecie możemy znaleźć wiele naprawdę pomocnych porad jak dać sobie radę z drobnymi niedogodnościami, stosując różne tak zwane „life-hacki”. Ale możemy też po prostu wyszukać produktów, które są smaczne i zdrowe jednocześnie. Tak, Internet realnie może nam w tym pomóc. To tam możemy poszukać zdrowych batonów, zamienników za codzienne słodycze, czy choćby herbat, które swoimi walorami smakowymi wyprą niezdrowe napoje słodzone. To tam, a właściwie powinienem napisać: „to tu” stajemy przed całą paletą możliwości dotyczących naszego zdrowia, niekoniecznie stosując na sobie skrajne „terapie”, które mogą nam przynieść więcej złego, niż dobrego. Szukajmy zdrowego i dobrego jedzenia. Szukajmy ludzi, którzy nie chcą nam wywrócić życia do góry nogami, a proponują łatwiejsze i mniej inwazyjne usprawnienia naszego życia, które przyniosą efekt nie od razu, tu i teraz, ale za wiele tygodni lub miesięcy. Konsekwencja, otwartość na pomysły i trochę czasu potrafią zdziałać cuda.
Czego szukamy?
Cel. To on musi być zdefiniowany na samym początku. Posługując się wcześniejszym przykładem zdrowych batonów: jak do nich dojdziemy? Stawiamy sobie pewne pytania a propos samych siebie. Co uważamy za nasze niezbyt dobre dla zdrowia zachowania. Co sami widzimy w sobie nie do końca odpowiadającego. Czego sami nie radzilibyśmy naszym najbliższym, bo przecież chcemy ich widzieć szczęśliwych i zdrowych.
Kiedy już na te pytania sobie odpowiemy, to najczęściej sprowadzi się to do kilku punktów: dieta, czas, ruch, sen. Tutaj zauważymy u siebie najczęstsze błędy i to wokół nich będzie się skupiać nasza uwaga. Uderzmy więc w dietę. Nikt nie chce się głodzić, ani wyrzucać z jadłospisu wszystkiego co lubi. To zresztą słabo rokujące, bo nawet jeśli początkowo nasz entuzjazm weźmie górę, to z biegiem czasu efekt nowości minie i szara rzeczywistość sprawi, że wrócimy do starych nawyków. Efekt jo-jo wychodzi tu na scenę i tańczy przed naszymi nosami. Powoli, drobne zmiany. To jest clou sprawy: stałość w działaniu. Włączamy więc Internet i szukamy czegoś co zastąpi nam niezdrowe jedzenie, czymś co nadal będzie dla nas czymś przyjemnym. Wpisujemy w wyszukiwarkę te „zdrowe batony” i patrzymy co nam wyskoczyło. Oferta nie będzie wcale uboga, ponieważ nie nas jedynych takie problemy dotyczą i nie my sami wpadliśmy jako pierwsi na pomysł użycia Internetu do zrobienia czegoś dobrego dla siebie (i bliskich?). Szukajmy więc smaków, szukajmy składów, szukajmy tego co jest nam potrzebne. Wybieramy sklep i kupujemy lub sprawdzamy, gdzie ten produkt jest dostępny. Przy takiej ofercie zauważymy zapewne masę innych zamienników, które pozytywnie na nas wpłyną. To mogą być czekolady, ciastka, kremy i wiele, wiele innych.
Podobnych przykładów jest mnóstwo. Mały research nie zaszkodzi, a może wiele spraw ułatwić. Nie dajmy sobie wmówić, że Internet to samo zło, gdzie czeka nas tylko hejt, scam i pseudonaukowcy. Ludzi dobrej woli nie jest mało i wielu z nich naprawdę chce nam pomóc, nie oczekując, że w zamian zaczniemy kupować od nich mnóstwo bardzo drogich „ułatwiaczy”, które jak za pomocą magicznej różdżki odmienią nasze życie z dnia na dzień.