W Szwecji obecność COVID – 19 jest bardziej odczuwalna w święta i weekendy. W „zwykłe” dni życie toczy się prawie normalnie. Sztokholm, w którym liczba zakażeń jest największa, nieco opustoszał i zwolnił, ale nie zamarł. Sposoby Szwedów na koronawirusa obserwuje na miejscu Daniela Motak.

Do odwołania obowiązuje ograniczenie liczebności zgromadzeń do 50 osób, dlatego po raz pierwszy od wielu lat nie odbyły się publiczne, tłumne obchody Nocy Valborgi (Walpurgi), przypadającej z 30 kwietnia na 1 maja, będącej świętem początku wiosny, końca zimy, powrotu światła i ciepła w miejsce mroku i zimna. Tej nocy w całej Szwecji płoną ogniska, a szczególnie licznie świętujący gromadzą się w sztokholmskim Skansenie, wspaniałym muzeum pod gołym niebem, od którego swoją nazwę wzięły wszystkie skanseny świata. Tym razem nie było ogniska, nie było też uroczystych urodzin króla, Karola Gustawa XVI, zabrakło chóralnych śpiewów, organizowanych w miejscach publicznych w dzień poprzedzający Noc Valborgi. Wszystkie te wydarzenia każdego roku gromadzą tłumy, a teraz przeniosły się do internetu. Zapłonąć mogły tylko ogniska „prywatne”, w ogrodach czy nad brzegami jezior, nie gromadzące wielu uczestników.

Pod znakiem zapytania stoi organizacja Midsommar, największego szwedzkiego święta, początku lata, przypadającego w czerwcu. I w tym przypadku największe świętowanie odbywa się w Skansenie. Jak będzie teraz, nie wiadomo. Mieszkańcy Sztokholmu przyjmują to z wyraźnie wyczuwalnym smutkiem, ale też karnie w znakomitej większości stosują się do zaleceń i apeli. W Szwecji nie ma bowiem wirusowych nakazów i zakazów, nie ma mowy o karach czy mandatach, decydenci stawiają na współpracę, na dobrowolność i wzajemne zaufanie, a obywatele odpowiadają poparciem wprowadzanych rozwiązań, przekraczającym 70 procent, choć oczywiście nie brak i głosów krytyki.

Bo są i klęski. Nie udało się ochronić seniorów w DPS – ach. Wielu umarło, trwa właśnie analiza co nie zadziałało i jak poprawić niewydolny system. Niełatwa jest też sytuacja w szpitalach, pielęgniarki i lekarze są wspierani przez przeszkolonych wolontariuszy. W pierwszych tygodniach pandemii władze otwarcie przyznawały, że miejsc na intensywnej terapii jest za mało. Walka toczyła się o spłaszczenie krzywej zachorowań, tak, aby pomoc mogła objąć wszystkich potrzebujących. Bardzo szybko powstały dwa dodatkowe szpitale polowe, zbudowane z pomocą wojska i kilka tygodni temu służby przekazały informację, że miejsc jest więcej, niż potrzebujących. A w pobliżu jednej z bram, prowadzących na teren szwedzkiego parlamentu, Riksdagu, w miejscu wcześniej rozsławionym przez Gretę Tunberg, można zobaczyć kwiaty i znicze, poświęcone pamięci zmarłych z powodu pandemii. Z treści niektórych karteczek może wynikać, że przynieśli je ci, którzy nie popierają podejmowanych w Sztokholmie decyzji.

Za strategię antykoronawirusową odpowiada Naczelny Epidemiolog Szwecji, Anders Tegnell i to on przy wsparciu zespołu ekspertów, za to absolutnie bez udziału polityków, podejmuje decyzje o wprowadzaniu lub łagodzeniu ograniczeń. Wciąż, szczególnie w porównaniu z innymi krajami Europy, są one bardzo łagodne. Nie zamknięto sklepów ani centrów handlowych, otwarte są salony fryzjerskie i kosmetyczne a fabryki Volvo, po kilkutygodniowym wstrzymaniu produkcji, znów pracują, oczywiście z zachowaniem środków ostrożności. O dobrowolne zamknięcie się w domach poproszeni zostali seniorzy, którzy zresztą, jak wynika z sondy, przeprowadzonej wczesną wiosną przez szwedzkie radio publiczne, nieszczególnie obawiają się choroby i śmierci. Większym problemem – jak mówią – jest dla nich samotność. Służby apelują do nich o rezygnację z zakupów, które może zrobić im pomoc społeczna lub wolontariusze. Zalecają za to, podobnie jak wszystkim obywatelom, w tym również chorym, także na koronawirusa, ale czującym się na siłach – spacery.

W Sztokholmie łatwo o kontakt z przyrodą, miasto jest w niej zanurzone, pełne rezerwatów natury, zieleni, parków i lasów więc to zalecenie nie tylko przyjemne, ale i łatwe do spełnienia, zgodne też z normalnym trybem życia Szwedów, którzy kontakt z przyrodą cenią sobie wyjątkowo wysoko. Dlatego na ścieżkach rowerowych wciąż widać wielu rowerzystów, ścieżki spacerowe są pełne biegaczy i wędrujących z kijkami, spory ruch panuje w bardzo licznych plenerowych siłowniach, zaczyna się też – jak zawsze po zimie – ruch na wodzie, przybywa łodzi, łódek i motorówek.

Sporo osób pracuje zdalnie, z domów, spełniając w ten sposób kolejną prośbę epidemiologów – jeżeli możesz pracować z domu, zrób to. Najczęściej jest to jedno z rodziców. Normalnie działają przedszkola i szkoły dla dzieci do 16. roku życia. Tegnell wielokrotnie, odpowiadając na pytania mediów i informując opinię publiczną o sytuacji na codziennej konferencji prasowej tłumaczył, że zamknięcie szkół znacznie utrudniłoby pracę wielu osobom, w tym szczególnie teraz potrzebnym lekarzom, pielęgniarkom, ratownikom medycznym, ale też kierowcom komunikacji miejskiej, pracownikom elektrowni, wodociągów czy zakładów oczyszczania. Anders Tegnell tłumaczy, że wirus nie zniknie, że będzie trzeba żyć z nim, a nie mimo niego. Stąd takie, a nie inne decyzje.

Doświadczam ich skutków i w mojej opinii każdy dzień względnej nawet normalności jest na wagę złota, zwłaszcza w konfrontacji z doniesieniami informującymi o ograniczeniach czy wręcz restrykcjach w innych krajach. Nie do przecenienia jest też absolutny brak przymusu, zamiast którego i decydenci, i społeczeństwo wybierają współpracę. Nie jest to oczywiście świat idealny, ale obie strony potrafią sobie wzajemnie zaufać i działać wspólnie. Panuje spokój, nastroje są dalekie od paniki, choć oczywiście obawy o zdrowie i o przyszłość też są oczywiste.

Normalnie kursuje sztokholmskie metro i miejska kolej, ograniczono tylko kursy autobusów miejskich, ale i to w niewielkim stopniu. Widoczną oznaką zmian jest konieczność wsiadania do miejskich autobusów nie jak zawsze pierwszymi drzwiami obok kierowcy, przy którego stanowisku odbija się na czytniku elektroniczne karty – bilety, tylko środkowymi i tylnymi, które zawsze służyły tylko do wysiadania. Teraz stanowisko kierowcy jest oddzielone, dość symbolicznie, ale jednak – taśmą, czasem z informacją – prośbą o nie podchodzenie. W komunikacji miejskiej ruch jest zdecydowanie mniejszy, łatwo jak nigdy o miejsce siedzące w metrze, a o korzystanie z niej proszeni są ci, którzy faktycznie muszą. Stąd między innymi decyzja o przejściu na nauczanie zdalne nastolatków, studentów i dorosłych - w ten sposób także ograniczono liczbę pasażerów komunikacji miejskiej. W jej pojazdach można też zobaczyć komunikaty, adresowane do pasażerów, proszące, aby – jeżeli mogą – nie korzystali z transportu zbiorowego i – w domyśle – nie narażali się na zakażenie. Na stacjach kolei i metra oraz w autobusach wyświetlane są zlecenia zachowania dystansu i mycia rąk, w kilkunastu językach.

Zalecenie utrzymania dwumetrowej i metrowej odległości można też zobaczyć na niektórych miejskich placach i we wszystkich sklepach, w których kasjerzy pracują za osłonkami z pleksi i w rękawiczkach. Jedno z ważniejszych i dość karnie przestrzeganych zaleceń brzmi – „Jeżeli jesteś chory, zostań w domu, nie chodź to pracy”. Bo jeżeli to koronawirus, zarazisz innych. To apel kierowany do przeziębionych, kaszlących, mających objawy grypy i grypopodobne.

Zamknięte są muzea, teatry i kina. Nie ma koncertów i dużych imprez sportowych. Działają kawiarnie i kawiarniane ogródki choć jest w nich zdecydowanie mniej klientów niż zwykle. Nie ma najmniejszego kłopotu ze znalezieniem wolnego miejsca w nawet najbardziej popularnych z nich, a zwykle to spory wyczyn. Służby apelują o zachowywanie w restauracjach i kawiarniach dystansu. Z przestrzeganiem tego akurat zalecenia bywa różnie, stąd liczne i dość surowe kontrole w lokalach. Obsługa wielu z nich pracuje w rękawiczkach, klienci mogą korzystać z płynu do dezynfekcji rąk. Mocno opustoszały też uliczki sztokholmskiego Gamla Stan (Starego Miasta), zazwyczaj pełne turystów. Teraz jest ich wyraźnie mniej i widok historycznego centrum pozbawionego tłumów robi spore wrażenie.

Niemal nie latają samoloty, hotele są nieczynne, podobnie jak spora część sklepów w turystycznej części miasta. I to prawdopodobnie szybko się nie zmieni, rosną obawy o skutki pandemii dla szwedzkiej gospodarki.

Trudno teraz ocenić, strategia którego państwa da najlepsze wyniki w zwalczaniu koronawirusa. Będzie to możliwe być może w dalszej perspektywie, a być może nigdy. To złożony i skomplikowany problem, a skutki podejmowanych dziś decyzji będą w pełni odczuwalne za rok, dwa. Na pewno warto byłoby jednak spróbować pójść szwedzką drogą, prowadzącą przez współpracę i zaufanie. Nie tylko w czasie walki z epidemią.

Według danych z 3 maja w Szwecji zarejestrowano 22 082 zakażeń, z czego 235 w ciągu ostatniej doby. Poddawanych intensywnej terapii były 1543 osoby, średnia ich wieku wynosi 60 lat, na choroby współtowarzyszące cierpi ponad 73 procent z nich. Od 11 marca zmarło 2679 osób.

* * *

Oficjalne informacje i dane pochodzą z profilu Hej Sztokholm na fb. Jego twórcy od wielu tygodni codziennie podsumowują sytuację, związaną z pandemią, dzielą się też swoją ogromną wiedzą o Sztokholmie i Szwecji.